Andrzejki 2004

– Patrycja? Mówi Monika, cześć. Chciałam zaprosić waszą drużynę na zbiórkę Andrzejkową, która odbędzie się w sobotę 27.11.2004. o godzinie 17:00. Mam nadzieję, że będziecie. – Usłyszałam w słuchawce telefonu. Dzwoniła do mnie Monika S. z 7DH „BURZA”.
– Oczywiście, że będziemy, dziękuję.
Tak się zaczęło!

Sobota. 16:10 wyszłam z domu. Spojrzałam wokół siebie. Na dworze siąpi deszcz, drzewa lekko kołysane przez wiatr spoglądają na ludzi przechadzających się mokrym asfaltem.. spoglądają na mnie…

Przez chwilkę oddałam się marzeniom, szybko jednak zeszłam na ziemię, a wtedy zadałam sobie sprawę, że już dochodzę na przystanek autobusowy, a obudził mnie dźwięk telefonu. Zobaczyłam stojącą na nim grupkę ludzi, sami znajomi (Dąbros, Max, Kuba, Przemek) za chwilkę dołączył Andrzej i Mirek i już mogliśmy ruszać w drogę.
Naszym celem był OKS (Otwocki Klub Sportowy). Tam czekała nieco większa grupka. zaczęło się buziaki…przywitania, jakbyśmy się co najmniej rok nie widzieli 😀

Faktem jest, że było bardzo mało osób, to biwak, to BORM, to coś innego. Zapewne pokrzyżowało to szyki organizatorów, jednak nie dali tego po sobie znać. Monika przejęła pałeczkę…
-A więc podzielcie się na patrole dwuosobowe, tutaj macie karty, wpiszcie nazwę patrolu i chodźcie za mną. Jednak zanim to nastąpiło z wielkim zaciekawieniem wlepiliśmy nosy w szybę za którą stał telewizor a w nim – transmisja ze skoków narciarskich prosto z Finlandii, liczyliśmy, że uda nam się zobaczyć naszego rodaka, jednak nie tym razem (buuuu).

Ruszyliśmy za organizatorami. Idziemy, idziemy…woda po kostki 😀 ale co tam, idziemy dalej. Stopy przemoczone, co druga osoba wyje z zimna, ale my twardo suniemy na przód. Nagle stanęliśmy, znaleźliśmy się na samym środku boiska do piłki nożnej. I tak się czułam – jakbym stała na samym środku, ale nie boiska, lecz jeziora.
Padło pytanie czy mamy świeczki ?
– Yyyyyy co? Nie, takowych nie posiadamy.
Monika nam je wręczyła, te po chwili zapłonęły, rozległ się śpiew (Płonie ognisko), można powiedzieć, że tak rozpoczęliśmy tę zbiórkę.
Po chwili staliśmy wsłuchani w historię powstania Andrzejek?! Było to wprowadzenie do gry, która miała się za chwilkę rozpocząć. Już stojąc w kręgu mieliśmy zaprezentować pierwsze zadanie, które polegało na pokazaniu scenki nawiązującej do (oczywiście nie trudno się domyślić) Andrzejek. Ile patroli, tyle pomysłów, jednak niezawodny i niepokonany okazał się Andrzej Gołota.

Jeszcze tylko zaśpiewaliśmy i gra rozpoczęta. Na terenie boiska były porozstawiane punkty, w sumie było ich cztery. Pierwszy na jaki udałam się wraz z Mirkiem (z którym byłam w patrolu) był obstawiony przed dwie bardzo wesołe i równie zdezorientowane (jak my) dziewczyny. (…) Naszym zadaniem było zaśpiewanie piosenki Andrzejkowej i podobnież ulepić bałwana -coś mi tu nie halo, i nie wiem, jak innym, ale nam udało się ominąć to zadanie. Dostaliśmy za to babeczki z wróżbami…

Z kolejnego punktu zostaliśmy przegonieni (chyba przyszliśmy w złej kolejności). Cóż, ruszyliśmy dalej. Natrafiliśmy na dwie mroczne postaci. Jedna z siekierą w ręku, a druga, tak właśnie – druga nas obdarowała jabłkami i (co?) nożami. Nóż, siekiera… olaboga, co się dzieje.
Na szczęście nie było tak strasznie, musieliśmy obrać jabłka i (któż by na to wpadł?) rzucić skórki za siebie. Następnie je zjeść, pozostawiając ogonki (smacznego). To nie koniec atrakcji na tym punkcie. Musieliśmy od postaci z siekierą wyciągnąć informacje, aby wiedzieć jak dalej postępować. Udało się. Naszym zadaniem okazało się odnaleźć maskotkę, która ,jak się okazało na następnym punkcie, była zaklętym księciem. Jednak nam za pomocą czarów (abra kadabra ble, ble, ble) udało się go uwolnić od złych mocy. Na tym punkcie wróżka przepowiedziała nam przyszłość, każdy miał również okazję zadać pytanie do czarodziejskiej kuli (znacie kogoś z inicjałami OD?.) oraz zasmakować czarodziejskiej mikstury. Wrrrr

Ostatni punkt. Za drzewami stała taka mała niepozorna dziewczynka w ciemnym płaszczyku. Nie była ona zbyt rozmowa. Jednak po usilnych staraniach udało nam się wyciągnąć od niej cynk. Naszym zadaniem było ułożyć rymy z „Andrzejem”. Uwierzcie mi, Mirek jest w tym świetny :D…
Koniec gry! Przemoczone stopy, zarznięte ręce, zimno!

Dzień zakończyliśmy kręgiem i nietypową jak na harcerzy iskierką. Nie ma to jak rozgrzewający całus w policzek, nie?!

Tak się zakończyła zbiórka. Ruszyliśmy w kierunku przystanku, na którym było równie śmiesznie jak i na całej zbiórce. Graliście kiedyś w zapałkę? Nie?! Na co czekacie! Nie wiecie jak, zgłoście się do LEŚNYCH.

Zastanawia się, czy w innych patrolach było równie wesoło jak u mnie. W końcu grunt, to dobrze się bawić i cieszyć – w końcu śmiech to zdrowie (no i niech ktoś powie, że niektórzy się nie uśmiechają).

Myślę, że gorące podziękowania należą się organizatorom tej zbiórki, a w szczególności Monice Siereńskiej . W końcu nie codziennie mamy okazję poznać swoją przyszłość od czarownicy tzn. wróżki, bawić się w takim gronie, czy też zasmakować ciastek z wróżbą.

Patrycja Zawłocka, 5DHS „LEŚNI”